Super inteligentny, klasyczny lider, a przy tym tytan
pracy. Tak bym najkrócej scharakteryzował człowieka z którym pracowałem
prawie dziesięć lat, będąc jego "prawą ręką". Miałbym śmiertelny
grzech nie umieścić o nim notki w moim alfabecie.
Pierwszy raz zobaczyłem inż. Zienkiewicza w grudniu 1969 roku, kiedy
zostałem przedstawiony mu przez kierownika pracowni SYSTEM
inż. Kaczkowskiego. Wpadł do pokoju zdenerwowany, trochę podniecony,
obwieszony na rękach i szyi długimi odcinkami taśmy perforowanej i
stwierdził, że nie ma teraz czasu bo pracuje nad nowym pilnym programem.
Po chwili wrócił przynosząc jakiś skrypt odbity na powielaczu i kazał
mi to dokładnie przeczytać. Były to napisane przez niego "Niektóre
zasady sprawnego działania", zbiór praw i zasad organizacji i
kierowania.
Z jednej strony wydawał mi się trochę "świrnięty", z drugiej
strony zafascynowały mnie te "zasady", bo tak szczerze mówiąc,
po raz pierwszy spotkałem się z tak syntetycznymi i mądrze podanymi
informacjami o metodach organizacji i zarządzania. Zresztą pierwszą
taką zasadę do tej pory pamiętam, sformułowaną przez prof. Kotarbińskiego:
- Gdy nie wymaga się od człowieka więcej, niż on może zrobić, to nie
robi tego, co może zrobić. |
|
Andrzej faktycznie dużo wymagał od współpracowników.
Już po kilka tygodniach pracy z nim (w dzień w biurze, w nocy w ośrodku
obliczeniowym "na komputerze"), doszedłem do wniosku, że
"życie ma się jedno" i nawet postanowiłem odejść z tej pracy.
Przypadek sprawił, że w czasie jego nieobecności musiałem samodzielnie
wykonać w ciągu kilku dni odpowiedzialny projekt organizacji z zastosowaniem
metod sieciowych budowy fabryki barwników w Zgierzu, z przeliczeniami
na komputerze. Tak mnie zafascynowała ta praca, że... zostałem z Andrzejem
następne dziesięć lat. Nie żałuję.
Jako lider Andrzej był człowiekiem przebojowym, pełnym werwy, optymizmu
i z ciągle nowymi pomysłami. Był też ambitny, starał się być zawsze
najlepszym i to w różnych dziedzinach codziennego życia
Nie zapomnę wymyślonej przez nas zabawy w odgadywanie odległości pomiędzy
różnymi miastami w Polsce, sprawdzając je dokładnie z tabelą kilometrową
w atlasie. Zabawialiśmy się tak w czasie długich delegacyjnych jazd
samochodowych po kraju. Andrzej był zawsze bezkonkurencyjny w tej
grze i oczywiście wygrywał. Postanowiliśmy, że musi wreszcie kiedyś
przegrać i nieuczciwie przed Andrzejem podpowiadaliśmy kolegom dokładne
wielkości wprost z atlasu. Andrzej przegrywając, nie darował i już
w Warszawie, po całodziennej jeździe, staliśmy w nocy na jakiejś ulicy
ponad godzinę grając w te kilometry, bo Andrzej koniecznie chciał
się odegrać. Dopiero po kilku latach przyznaliśmy się do oszustwa.
Andrzej Zienkiewicz z wykształcenia jest inżynierem budowlanym, był
nawet bardzo dobrym konstruktorem w renomowanym na owe czasy biurze
projektów "PROCHEM", ale potem zajął się całkowicie metodami
organizacji w budownictwie z zastosowaniem informatyki.
Był autorem wielu znanych systemów informatycznych w budownictwie,
a szczególnie w procesie inwestycyjnym. Był członkiem komisji ekspertów
powołanej przez premiera do opracowania systemu informatycznego dla
tego procesu. Potem był kierownikiem i autorem komputeryzacji Ministerstwa
Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Już wówczas, przed moim wyjazdem za
granicę, Andrzej pracował nad budową sieci komputerowej (taki mini
Internet) i nad "językiem użytkownika" (taki mini Windows).
Wreszcie poświęcił się całkowicie rozwojowi teleinformatyki w kraju
w tym Internetu. Można się o tym dowiedzieć ze strony internetowej
jego firmy DOTCOM: www.dtcom.pl.
Sądzę, że gdybym nie wyjechał do Afryki, pewnie bym pracował z nim
do tej pory... |
|