Do napisania poniższych wspomnień namówił mnie historyk Bartłomiej Kluska autor książek o narodzinach informatyki w Polsce. Przygotowując historie Krajowego Systemu Informatyki i pisząc o systemie WEKTOR i przeglądając internet natknął się na mojej domowej stronie internetowej (www.JerzyWojcik.com) na system PROKOR i napisał w liście do mnie: „Niestety, o ile sam WEKTOR jest dość dobrze udokumentowany w źródłach, o tyle PROKOR pozostaje systemem raczej nieznanym. Wybrałem się nawet do Archiwum Akt Nowych w Warszawie, gdzie przechowywane są materiały po Centrum ETOB, ale i tam nie natrafiłem na żadne informacje. Czy mógłbym zatem namówić Pana na trochę wspomnień związanych z tym tematem ? „
Faktycznie, mało pozostało informacji o tym popularnym wśród budowlańców systemie z lat PRL-u. A ponieważ jestem współautorem tego systemu i przez wiele lat kierowałem wdrażaniem jego na największych inwestycjach w latach siedemdziesiątych, postanowiłem trochę na ten temat powspominać. Jestem typem kolekcjonera i „zbieracza” , więc sięgnąłem do bogatej kolekcji przeróżnych materiałów, które pozostały w moim skromnym domowym archiwum z okresu ponad prawie półwiecza. Posiadam większość wydawanych podręczników, artykułów i urzędowych pism dotyczących opisywanych systemów. Szczególnie cenne okazały się wszystkie moje coroczne kalendarze-terminarze z codziennymi zapiskami, które pozwalają mi precyzyjnie określić czas i osoby z którymi miałem kontakt w opisywanym okresie. Muszę również wspomnieć o wspaniałym „prezencie” jaki otrzymałem ostatnio od Pana Jerzego Nowaka z Polskiego Towarzystwa Informatycznego w postaci zeskanowania pokaźnego pakietu dokumentów z mojego domowego archiwum dotyczącego omawianych systemów i umieszczenia ich na stronie internetowej PTI. (https://historiainformatyki.pl/historia/prokor-wektor-awizo-moc)
Celem, jaki postawiłem przed sobą w młodości, była kariera kierownika pracowni w biurze projektów – praca twórcza i ciekawa, a także dostarczająca satysfakcji płynącej z kierowania ludźmi i dużych, jak na owe trudne czasy, pieniędzy. Żeby jednak to osiągnąć, musiałem spełnić bardzo trudne warunki: ukończyć wyższe studia techniczne, pracować trzy lata na budowie, pięć lat w biurze projektów i trzy lata na kierowniczym stanowisku, a także posiadać uprawnienia do projektowania i kierowania robotami budowlanymi. Kolejno i konsekwentnie spełniałem te wymagania i w 1969 roku, pracując już jako kierownik działu przygotowania produkcji w firmie „STALBUD” w Górze Kalwarii, szukałem zatrudnienia w biurze projektów.
1. SYSTEM PROKOR
W tym czasie moja żona pracowała w dziale inwestycji Instytutu Geologicznego. Kierownik tego działu inż. Józef Łaszkiewicz, znając moje zainteresowania, polecił mnie swojemu koledze „staremu budowlańcowi” inż. Mieczysławowi Kaczkowskiemu, który kierował Pracownią Projektów Organizacji Budowy SYSTEM przy Zjednoczeniu Budowy Zakładów Chemicznych w Warszawie przy ul. Lindleya 16. Kiedy dowiedziałem się, że w pracowni projektują organizację budów przy pomocy sieci zależności i stosują komputery, natychmiast zdecydowałem się na tę pracę od 1 grudnia 1969 roku. Sieciowymi metodami planowania i zarządzania, zwanymi metodami analizy drogi krytycznej, interesowałem się od dawna, głównie poprzez rozmowy z moim szkolnym przyjacielem inż. Włodkiem Jabłońskim, który pracując w Instytucie Techniki Budowlanej, był asystentem prof. Janusza Gościńskiego, propagatora tej metody w budownictwie. Pasjonowały mnie zwłaszcza znana z metod sieciowych metoda CPM (metoda drogi krytycznej) i PERT (ocena i kontrola przedsięwzięć) stworzona dla budowy rakiet batalistycznych Polaris, który to proces skrócono dzięki tej metodzie o dwa lata.
Pracownia SYSTEM powstała z inicjatywy Dyrektora ds. Koordynacji Zjednoczenia inż. Andrzeja Chrzanowskiego i przede wszystkim dla jego potrzeb. Była to znana postać w budownictwie i nie tylko. Jako dyrektor budowy elektrowni Turoszów (wówczas największej w Europie) miał do swojej dyspozycji helikopter, był zwycięzcą konkursu tygodnika „Polityka” na najlepszego inżyniera w kraju, co sprzyjało budowie reputacji nowoczesnego menedżera, a głośny flirt z bardzo popularną i piękną piosenkarką Jadwigą Prolińską przysporzył mu dużej sympatii. W swojej pracy otaczał się specjalistami od organizacji i zarządzania: jedną z pracowni kierował inż. Andrzej Bratkowski, późniejszy minister budownictwa, brat znanego dziennikarza Stefana Bratkowskiego (autora bestsellera „Gra o jutro”); drugą pracownią kierował inż. Andrzej Zienkiewicz, od kilku miesięcy pracujący nad systemem informatycznym sterowania skomplikowaną budową. System ten nazwany został PROKOR (czyli PROgram KOntroli Realizacji).
Początkowo PROKOR wykorzystywany był na budowach Mazowieckich Zakładów Rafineryjno-Petrochemicznych w Płocku (instalacje Butadienu, PEW DRW III, Reforming III, Ekstrakcji Aromatów). Próbne wdrożenia prowadziła tam wydzielona pracownia PŁOCK z inż. Dutkiewiczem oraz z Krystyną Domalewską, Włodzimierzem Serafinowiczem i inż. Stanisławem Jankowskim.
komputer ZAM 21 alfa
Innowacją wprowadzoną przez PROKOR było wykorzystanie metod sieciowych i poprzez ich analizę komputerową emitowanie harmonogramów belkowych (inaczej Ganta) jako wykazów czynności do wykonania w okresach czasowych, a następnie kontrolowanie ich realizacji na podstawie informacji z placów budów i dokonywanie ponownych analiz sieci zależności. Przeliczenia komputerowe przeprowadzane były w Warszawie na komputerze ZAM-21 Alfa w Ośrodku Obliczeniowym Ministerstwa Przemysłu Maszynowego PROMASZ przy ul. Barbary 1. Inżynier Andrzej Zienkiewicz wspólnie z programistami tego ośrodka pod kierunkiem inż. K. Trynkowskiego opracowali nowatorskie oprogramowanie dla systemu PROKOR. Nośnikiem informacji była początkowo perforowana taśma papierowa, a potem 80-kolumnowa karta perforowana.
Początek pracy z Zienkiewiczem następująco opisałem w „moim alfabecie”: „Super inteligentny, klasyczny lider, a przy tym tytan pracy – tak najkrócej scharakteryzowałbym człowieka, z którym pracowałem prawie dziesięć lat, będąc jego »prawą ręką«… Pierwszy raz zobaczyłem inż. Zienkiewicza w grudniu 1969 roku, kiedy zostałem przedstawiony mu przez kierownika pracowni SYSTEM inż. Mieczysława Kaczkowskiego. Wpadł do pokoju zdenerwowany, trochę podniecony, obwieszony na rękach i szyi długimi odcinkami taśmy perforowanej i stwierdził, że nie ma teraz czasu, bo pracuje nad nowym pilnym programem. Po chwili wrócił, przynosząc jakiś skrypt odbity na powielaczu i kazał mi to dokładnie przeczytać. Były to napisane przez niego »Niektóre zasady sprawnego działania«, zbiór praw i zasad organizacji i kierowania. Z jednej strony, wydawał mi się trochę »świrnięty«, z drugiej – zafascynowały mnie te »zasady«. Szczerze mówiąc, po raz pierwszy spotkałem się z tak syntetycznymi i mądrze podanymi informacjami o metodach organizacji i zarządzania. Zresztą pierwszą taką zasadę do tej pory pamiętam, sformułowaną przez prof. Kotarbińskiego: Gdy nie wymaga się od człowieka więcej, niż może zrobić, to nie robi tego, co może zrobić.
Andrzej Zienkiewicz
I Andrzej faktycznie dużo wymagał od współpracowników. Już po kilka tygodniach pracy z nim (w dzień w biurze, w nocy w ośrodku obliczeniowym „na komputerze”), doszedłem do wniosku, że „życie ma się jedno” i nawet postanowiłem odejść z tej pracy. Przypadek sprawił, że w czasie jego nieobecności musiałem samodzielnie wykonać w ciągu kilku dni odpowiedzialny projekt organizacji z zastosowaniem metod sieciowych budowy fabryki barwników w Zgierzu, z przeliczeniami na komputerze. Tak mnie zafascynowała ta praca, że… zostałem z Andrzejem następne dziesięć lat. Nie żałuję”.
Z tą fabryką barwników było tak, że w czasie nieobecności A. Zienkiewicza zjawiło się w moim pokoju kilku panów (inż. Henryk Witczak, inż. Karol Amsolik oraz inż. Wacław Sitkowski) i poinformowali mnie, że słyszeli o nowym systemie wspomaganym komputerowo, który może pomóc generalnemu wykonawcy w zarządzaniu budową.
Tymczasem na budowie Zakładów Produkcji Barwników „Boruta” w Zgierzu (oddział kwasu H WT-17 i barwników helaktynowych) są poważne opóźnienia, za tydzień ma być narada z wykonawcami i dobrze by było przygotować nowy realny harmonogram budowy. Podjąłem natychmiast decyzję, że bez żadnych formalności i oficjalnego zlecenia postaram się przygotować sieci zależności i po analizie wydrukować przy pomocy systemu PROKOR harmonogramy robót dla poszczególnych wykonawców na zapowiadaną naradę. Zgodziłem się także ich samochodem pojechać do Zgierza i w hotelu w ciągu dwóch dni wspólnie z kilkoma inżynierami od generalnego wykonawcy i inwestora przygotowywaliśmy sieci zależności. Ja przekazywałem wiedzę merytoryczną i technikę wykonywania sieci, a uczestnicy budowy podawali informacje o robotach budowlanych, ich przewidywanym czas realizacji, zależnościach od dostaw urządzeń czy przekazywaniu frontów robót. Wracając pociągiem, przepisywałem te wszystkie informacje na druki, które w Ośrodku Obliczeniowym zostały wyperforowane na taśmę papierową jako nośnik do komputera. W nocy przez kilka godzin poprawiałem błędy i nieścisłości w kolejnych analizach wykonywanych przez komputer. Rano poprzez maszynistę kolejowego pociągu zmierzającego do Łodzi przekazałem analizę sieci zależności do uzgodnienia z generalnym wykonawcą. Zmian przekazanych telefonicznie było niewiele i mogłem już tego samego dnia wieczorem wydrukować tak bardzo oczekiwane harmonogramy, które również przesłałem przez kolejarzy. Podobno na naradzie wydruki okazały się sensacją, bo większość kierowników podwykonawców po raz pierwszy zobaczyła tabulogramy z komputera z wykazem ich robót w postaci harmonogramów belkowych. W dniu, w którym odbywała się narada, inż. Zienkiewicz przyniósł do mojego pokoju i wręczył mi oficjalne zlecenie od inwestora ze Zgierza z poleceniem, żebym natychmiast rozpoczął wdrażanie systemu na tej inwestycji. Kiedy usłyszał, że system już działa, powiadomił o tym kierownika Pracowni i dyrektora Zjednoczenia. Od tej pory zostałem uznany za bardzo dobrego organizatora i zacząłem szybko awansować.
Praca z sieciami zależności
Kolejną inwestycją, którą się bezpośrednio zajmowałem, była Baza Eksportu Siarki w Porcie Gdańskim „Siarkopol”. Występowałem tu głównie jako fachowiec od systemu PROKOR i miałem za zadanie nauczyć procedur tego systemu Andrzeja Józefowicza, kolegę z konkurencyjnej pracowni kierowanej przez Andrzeja Bratkowskiego. Przez kilka miesięcy jeździliśmy nocnymi pociągami do Gdańska, początkowo pracując przy opracowywaniu sieci zależności, później dla zbierania informacji z postępu robót i dostarczania co dwa tygodnie wydruków komputerowych dla dyrektora budowy Wiesława Lorenca (wszystkie nasze działania wprowadzające informatykę na plac budowy zostały szczegółowo opisane w artykule pt. „Dziwna budowa” zamieszczonym w „Życiu i Nowoczesności” z 10 grudnia 1970 roku).
W połowie 1970 roku na specjalne polecenie dyrektora zjednoczenia Andrzeja Chrzanowskiego zajmowałem sie wdrażaniem systemu PROKOR na bardzo ważnej i opóźnionej budowie Zakładów Azotowych we Włocławku. Praktycznie stałem się asystentem dyrektora, gdyż przewożąc duże ilości wydruków komputerowych, jeździłem z nim samochodem na narady dyrektorów przedsiębiorstw do Włocławka, które osobiście w sposób bardzo arbitralny prowadził. Na początku narady bardzo głośno odtwarzał śmiech z małego magnetofonu i mówił: „To jest ostatni śmiech na tej sali, za chwile inż. Wójcik rozda komputerowe wydruki robót opóźnionych i robót do wykonania w najbliższych dwóch tygodniach. Żadnych, k…, dyskusji, bo to maszyny cyfrowe wyznaczyły terminy robót! Zaś dyrektorzy firm, które najbardziej opóźnili roboty, powinni zrezygnować z pracy”.
Przypadło mi niełatwe zadanie wyjaśniania dyrektorom i ich asystentom procedury analiz sieci zależności oraz wyników systemu komputerowego. Trwało to kilka miesięcy i na szczęście dla mnie koordynacją budowy zajmował się dyrektor generalnego wykonawcy inż. Młynarczyk. System obejmował wszystkie roboty budowlano-montażowe oraz rozruch mechaniczny i technologiczny.
Przez cały rok 1970 i 1971, już jako kierownik zespołu PROKOR, nadzorowałem prace kolegów przy wdrażaniu systemu na wielu ważnych inwestycjach:
– Cementownia „Kujawy” w Piechcinie
– Wytwórnia Przędz Teksturowych w Łodzi
– Zakłady Chemiczne „Police” (II etap budowy)
– Huta Szkła w Wołominie
– Fabryka Samochodów Małolitrażowych Bielsko-Biała, Tychy
– Hotel „Polonez” w Poznaniu
– Dworzec Centralny w Warszawie
– Reaktor Atomowy „Maria” w Świerku
– Elektrownie Żarnowiec, Pątnów
– Magistrala Kolejowa Warszawa-Katowice
– Zagłębie paliwowo-energetyczne – Bełchatów
– Zakłady Mięsne w Ostrołęce
– Browar w Warce
ETOBSYSTEM
Od początku 1972 roku nastąpił podział Pracowni SYSTEM, która została przekształcona w Warszawskie Biuro Projektowo-Badawcze Budownictwa Przemysłowego „SYSTEM” z dyrektorem Andrzejem Bratkowskim i jednocześnie utworzono w organizacji ETOBU Pracownię Projektowania i Doradztwa Organizacyjnego w Budownictwie „ETOBSYSTEM” z kierownikiem Andrzejem Zienkiewiczem. Dużym zaskoczeniem była wtedy dla mnie propozycja dyr. Bratkowskiego, który zaprosił mnie do kawiarni i w miłej rozmowie zaproponował kierownicze stanowisko w jego Pracowni SYSTEM. Odmówiłem, gdyż praca z Andrzejem Zienkiewiczem, mimo wielu wad, była dla mnie zdecydowanie bardziej interesującą. Przypuszczam, że gdybym związał się z A. Bratkowskim (przyszłym posłem na sejm i ministrem budownictwa w latach 1989-91), moja kariera potoczyłaby się raczej w kierunku pracy urzędniczej.
Tymczasem zapotrzebowanie na system PROKOR rosło lawinowo. Zespół, którym kierowałem, rozrósł się do ponad 30 specjalistów-konsultantów. Wspomnę chociaż kilku z nich (wszyscy inżynierowie): Antoniego Świątkowskiego, Ludwika Bąkałę, Stanisława Marczykowskiego, Marka Grochowskiego, Andrzeja Jasiewicza, Ryszarda Woźniaka, Henryka Jagodzińskiego, Marię Myśliwską, Stefana Uszyńskiego, Adama Kuhla, Jerzego Miecińskiego, Krzysztofa Sielickiego czy inż. arch. Adama Mycka. Musieliśmy uruchomić specjalny system badań i nadzoru odpowiednich ludzi do prowadzenia konsultacji przy wdrażaniu systemu na wielkich budowach. Działalność taką prowadził przez wiele lat psycholog Andrzej Rutowski. Jednak i ta grupa ludzi nie potrafiła sprostać zapotrzebowaniu na wdrażanie systemu. Rozpoczęliśmy szkolenia na terenie całej Polski, angażując do współpracy specjalistów z branżowych ośrodków organizacji ETOB-u. Pamiętam bardzo bliską współpracę przede wszystkim z ETOB Kraków, Poznań, Katowice i Bydgoszcz.
W Warszawie zajmowaliśmy pomieszczenia biurowe przy ul. Rutkowskiego (teraz Chmielna) 5/7 na pierwszym piętrze tuż pod redakcją tygodnika „Polityka” oraz na ul. Wareckiej 8, ul. Jasnorzewskiej 2 , ul. Ogrodowej 28/32, ul. Brylowskiej 8a i ul. Batorego 31.
Procedura kontroli realizacji zaprojektowanych wcześniej harmonogramów systemu PROKOR została wykorzystana również do działań niezwiązanych z budownictwem. Przykładowo przez dwa lata prowadziliśmy w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej techniczne przygotowanie produkcji popularnego „malucha” obejmujące zagadnienia kooperacji, akcji ofertowych, zakupu maszyn i urządzeń, szkolenia załogi itp. Wiele razy jeździłem do Bielska z Andrzejem Rzeczyckim i z trudem, dzięki protekcji ze strony FSM, dostawaliśmy pokój w hotelu „Prezydent”, jedynym wówczas w mieście. Problem był również z jedzeniem, bo restauracje, a może raczej jadłodajnie okupowane były przez rzesze napływowych robotników z całego kraju. Pamiętam, że kiedy na głównej ulicy Bielska wstąpiliśmy do takiej restauracji, miejsc wolnych nie było i ze zdziwieniem zobaczyliśmy, że wszyscy piją tylko herbatę nic nie jedząc. Myślałem, że jesteśmy w kawiarni, lecz wychodząc zauważyłem tablice z ręcznie zapisanymi nazwami wielu potraw. Okazało się, że w zasadzie nikt tu nie jada, a jedynie zamawia się „herbatę” w szklance, do której bufetowa wlewa setkę wódki. By oddać sprawiedliwość gościom lokalu, muszę dodać, że była w tym momencie przerwa w pracy na posiłek.
Duża popularność systemu PROKOR w kraju zaowocowała zainteresowaniem za granicą. Oczywiście jedyną możliwością nawiązania jakiejkolwiek współpracy międzynarodowej były wówczas spotkania z krajami należącymi do RWPG, na które Ministerstwo Budownictwa wysyłało swoich pracowników i wybrane osoby mogące powiedzieć coś na temat eksploatowanych już systemów informatycznych. Wyjazdy takie były bardzo intratne, ponieważ oprócz możliwości zwiedzenia krajów zaprzyjaźnionych można było z zaoszczędzonych diet przywieźć rodzinie nieosiągalne w PRL-u prezenty jak oryginalne dżinsy czy markowe biustonosze.
W latach 1973-1976 brałem udział w kilku takich wyjazdach konferencyjnych w ramach tzw. Grupy Roboczej ds. ETO Stałej Komisji Budownictwa RWPG: dwukrotnie w Budapeszcie i Sofii, a także w Bukareszcie, Berlinie i Moskwie. Najbardziej zaawansowani w zastosowaniu informatyki w budownictwie byli Niemcy i Węgrzy, ale nasz system PROKOR dzięki wykorzystywaniu metod sieciowych budził największe zainteresowanie. Przedstawicieli z Węgier kilkukrotnie gościliśmy potem w Warszawie. Zaskoczeniem dla nas było skromne wykorzystanie informatyki w Związku Radzieckim. Jedyne, czym chwalili się towarzysze w Moskwie, to system zarządzający transportem mleka po sklepach, u nas zwany komiwojażerem. Musieliśmy go naocznie zobaczyć w dużej podmoskiewskiej mleczarni.
Najmilej wspominam jeden z wyjazdów do Sofii. Przypadkowo trafiliśmy na „święto budowlańca”, obchodzone uroczyście przez dwa dni na pięknej górze Witosa w samym centrum miasta. Każda firma budowlana przygotowała pawilony do biesiadowania i tańczenia pod muzykę własnych zespołów. Oczywiście wódka, a właściwie własnej roboty śliwowica spożywana była w nadmiarze, toteż wieczorem byłem świadkiem największej liczby pijanych ludzi jaką na raz widziałem w życiu. A miłe było to, że byliśmy jedyną delegacją zagraniczną na tej imprezie i jako Polacy (naród zaprzyjaźniony) musieliśmy odwiedzać po kolei firmy, wznosząc toasty za braterstwo.
Na pewno nie zapomnę również trzydniowego wyjazdu do Londynu w czerwcu 1973 roku na międzynarodową konferencję pn. Computing in the construction industry organizowaną przez konsultingową firmę International Business Communication Ltd. Organizatorzy chcąc zaprosić autora systemu PROKOR, stoczyli przed konferencją korespondencyjną walkę z naszym ministerstwem i CETOB-em, które nie chciały wydać mi pozwolenia na wyjazd. Ponieważ moja znajomość języka angielskiego była wówczas bardzo skromna, zgodzono się nawet opłacić koszty transportu i pobytu mojemu koledze z pracowni Lechowi Milewskiemu, który miał podróżować w charakterze tłumacza. Leszek wygłosił za mnie krótki referat w drugim dniu konferencji i tłumaczył moje odpowiedzi na liczne pytania słuchaczy. Wrażenia z tego pobytu w Londynie opisał na swoim blogu (http://dzieckom.blox.pl/2015/10/Sezamie-otworz-sie.html). Dodam tylko, że był to mój pierwszy wyjazd na Zachód i przez te trzy dni z Leszkiem maksymalnie chłonęliśmy Londyn. Dzięki naszemu opiekunowi z firmy ICL obejrzeliśmy słynny musical Jesus Christ Superstar, głośny film erotyczny Bertolucciego Ostatnie Tango w Paryżu z Marlonem Brando, zwiedziliśmy National Gallery, podziwiając arcydzieła malarstwa, a w nocy zwiedzaliśmy Londyn ze słynną dzielnicą Soho. Mieszkaliśmy w eleganckim hotelu Europa i – zupełnie przypadkowo – okazało się, że pracował tam mój nieznany mi dotąd wujek, który jako oficer walczył pod Monte Cassino, a po wojnie pozostał na emigracji. Nie mógł uwierzyć, że nie należę do partii, przekonany, że komuniści nie daliby mi paszportu na wyjazd „na Zachód” i to na tak ważną konferencję.
2. SYSTEM WEKTOR
Dużym przełomem w mojej pracy był styczeń 1972 roku. Ówczesny premier Piotr Jaroszewicz powołał Komisję Ekspertów ds. Udoskonalenia Systemu Sterowania Inwestycjami. Sytuacja w kraju wymagała tak poważnego kroku, ponieważ władze w sposób niekontrolowany rozdmuchały procesy inwestycyjne. Zaciągano pożyczki, sprowadzano nowe technologie z Zachodu i rozpoczynano olbrzymią liczbę budów, a całe to zjawisko prawdopodobnie nie było przez nikogo kontrolowane. W zasadzie żadna inwestycja nie kończyła się w terminie, głownie z braku tzw. mocy przerobowej przedsiębiorstw. I właśnie wspomniana wyżej komisja miała ten proces usprawnić poprzez stworzenie nowego systemu informatycznego nazwanego WEKTOR.
Podczas prac komisji ekspertow Bratkowski, Targowski, Zienkiewicz
Wśród ośmiu powołanych wówczas ekspertów znalazł się również mój szef Andrzej Zienkiewicz. I tu ciekawostka: przewodniczący tej komisji Andrzej Targowski po wielu latach napisał na emigracji ponad dwustustronicowe wspomnienia z tego okresu („Informatyka bez złudzeń”, Toruń 2001), zaledwie marginalnie wspominając w nich rolę Andrzeja Zienkiewicza. A był on jedynym wśród członków komisji praktykiem w projektowaniu i praktycznym stosowaniu tego typu systemów. Wspomnę jednak, że w składzie ośmiu ekspertów było czterech dyrektorów z ministerstw oraz po jednym z KC PZPR, Komisji Planowania i dwóch braci Bratkowskich. Komisja pracowała w pałacach w Nowej Wsi i Radziejowicach, zrobiła kilka zagranicznych wyjazdów, w tym do Stanów Zjednoczonych (w poszukiwaniu odpowiedniego komputera). A fakt jest taki, że do tego „wielkiego” systemu WEKTOR:
– włączono automatycznie bez żadnych zmian nasz system PROKOR
– opracowano założenia oraz zlecono oprogramowanie bardzo prymitywnego systemu (drukowanie prostych tabelek) kontroli inwestycji szczególnie ważnych WEKTOR W
– opracowano założenia do systemu bilansowania zapotrzebowania na inwestycje z możliwościami realizacyjnymi pod nazwą AWIZO-MOC (prototyp takiego sytemu działał już od kilku lat we Wrocławskim Zjednoczeniu Budownictwa Przemysłowego).
Oczywiście same założenia systemu były bardzo bogate: miał być jakiś LOK, RESPLAN, REGPLAN, CENPLAN pod wspólnym tytułem KSI (Krajowy System Informatyczny). A praktycznie wdrożono wyłącznie PROKOR, WEKTOR W i AWIZO-MOC, których obsługę Komisja Ekspertów powierzyła Centrum ETOB, czyli w praktyce naszej Pracowni ETOBSYSTEM. Byliśmy wszyscy mile zaskoczeni i dumni przede wszystkim z tego, że głównie nasz szef A. Zienkiewicz przyczynił się do takiego sukcesu.
Mimo że miałem bardzo dużo pracy przy kierowaniu zespołem obsługi systemu PROKOR, który działał wówczas na ponad 80 inwestycjach, A. Zienkiewicz powierzył mi zorganizowanie zespołu obsługi systemu WEKTOR W. A ponieważ miał on w założeniu kontrolować przebieg inwestycji szczególnie ważnych, za które odpowiadały Ministerstwo Budownictwa i Komisja Planowania, postanowiono, że zespól obsługi systemu będzie zlokalizowany w gmachu ministerstwa przy ul. Wspólnej 6. W pierwszej kolejności wysłano mnie na miesiąc do pokoju, w którym pracowało sześciu „ekspertów budownictwa” odpowiedzialnych za zbieranie informacji o zagrożeniach na inwestycjach nadzorowanych przez ministerstwo i interweniowanie w tych sprawach u odpowiedzialnych jednostek. Byli to starsi panowie przed emeryturą, przeważnie byli dyrektorzy przedsiębiorstw i zjednoczeń budownictwa przemysłowego. Moim zadaniem było obserwowanie metod pracy, jakie stosowali, i – w konsekwencji – usprawnienie ich przy pomocy procedur komputerowych.
Najbardziej zaskoczony byłem pracą inż. M., najmłodszego z „ekspertów”. Otrzymywał on codziennie kilkanaście urzędowych pism kierowanych z placów budów do ministerstwa z prośbą o interwencje. Każde takie pismo dekretowane przez poszczególnych dyrektorów departamentów i kierowników działów trafiło na ogół bez czytania do dwóch górnych szuflad biurka inż. M. Kiedy szuflady te po kilku dniach były całkowicie wypełnione, pisma z nich trafiały do szuflad środkowych, których zawartość uprzednio przekładano do szuflad dolnych biurka. Kiedy wszystkie już szuflady były zapchane, pisma z dolnych szuflad trafiały do kosza na śmieci. Na moje zdziwienie inż. M. odpowiadał, że te ostatnie sprawy, o które tak się troszczę, już się przedawniły, a w ogóle to przecież on nie ma żadnego wpływu na to, żeby cos załatwić i przecież „nie wytrzepie im z k…. tych brakujących urządzeń”. Tę metodę postępowania nazwałem „metodą inż. M.” i często stosowałem w sprawach „nie do załatwienia”.
Pierwszy zespół obsługi systemu składał się z następujących osób: Jacka Koniuszewskiego pierwszego kierownika (później zastąpił go Włodzimierz Jabłoński), Andrzeja Poniatowskiego, Ewy Żmijko, Barbary Kłosowicz, Elżbiety Stefańskiej, Jadwigi Fudali, Wandy Wardzyńskiej. Przez kilka miesięcy jeździliśmy po całym kraju ze szkoleniami organizowanymi głównie w poszczególnych województwach przez Naczelną Organizację Techniczną. Największe budowy odwiedzaliśmy osobiście. W roku 1973 byłem ze szkoleniami na ponad 40 dużych inwestycjach. Na podstawie doświadczeń z pierwszych miesięcy eksploatacji systemu i bezpośrednich rozmów z uczestnikami inwestycji wprowadziliśmy szereg istotnych zmian w systemie. Dużą popularnością cieszyła się tzw. „czerwona kartka” jako informacja o dużym zagrożeniu na budowie. Natomiast klasyczne comiesięczne wydruki sprawozdawcze z dużą ilością cyferek nie wzbudzały zainteresowania ani Ministerstwa Budownictwa, ani Komisji Planowania przy RM. Wszystkie informacje zbierane były przez nasz zespół i przekazywane do Ośrodka Obliczeniowego ZOWAR na komputer IBM 360/50.
IBM 360-50 w ZETO-ZOWAR
W połowie 1974 roku miałem dosyć nieprzyjemną przygodę ze Służbą Bezpieczeństwa. Andrzej, jeden z moich pracowników, pewnego dnia powiadomił mnie, że jest codziennie obserwowany i ma telefon na podsłuchu. Nie wierząc, zrobiliśmy próbę z jego samochodem, krążąc po ulicach Warszawy. Ja w bocznym lusterku rzeczywiście widziałem jeżdżącego za nami białego Fiata 125p. Już kilka dni później zrobiono szczegółową rewizję w naszym biurze w ministerstwie i w domu Andrzeja. Następnego dnia został on aresztowany, a ja jako kierownik zespołu obsługi systemu WEKTOR byłem kilkukrotnie przesłuchiwany w Pałacu Mostowskich, głównej siedzibie SB w Warszawie. Początkowo zupełnie nie wiedziałem o co chodzi. Pytano o wszystko: o pracę, życie prywatne, rodzinę, znajomych itp. Po kilku przesłuchaniach dowiedziałem się, co się wydarzyło i za co Andrzej siedzi w areszcie na ulicy Rakowieckiej. Otóż żona Andrzeja przebywała w tym czasie w Paryżu pracując nad obszerną biografią Chopina. Andrzej usprawniając jej prace, przygotował kilka pudełek karteczek zwanych fiszkami, na których zapisywała informacje. Fiszki te wykonał z nieprzydatnych już wydruków komputerowych systemu WEKTOR, gdyż tabulogramy te były drukowane przez komputer na dobrym grubym papierze. Kilka takich pudełek Irena wywiozła do Paryża, gdzie dostała stypendium na kontynuację pracy. Kiedy zabrakło jej czystych fiszek, poprosiła Andrzeja o przekazanie jej dwóch następnych pudełek z fiszkami poprzez naszego kolegę, który właśnie jechał samochodem do Francji. Na granicy celnicy, sprawdzając zawartość pudełek, zauważyli po przeciwnej stronie czystej fiszki rożne cyfry z nazwami naszych ważnych inwestycji. Rozpoczęła się w ten sposób poważna afera. Andrzej jako „szpieg” przekazujący tajne informacje na Zachód odsiedział w więzieniu 6 miesięcy, a jego żona po powrocie z Paryża została aresztowana i kilkukrotnie przesłuchiwana, podobnie zresztą jak ja. Przesłuchań tych nie zapomnę do końca życia, ale to raczej nadaje się na oddzielną opowieść.
3. SYSTEM AWIZO-MOC
Gdy już zespół obsługi systemu WEKTOR W został całkowicie zorganizowany i zaczął rutynowo pracować, zostałem powołany do zorganizowania następnego zespołu: obsługi bardzo ważnego wówczas systemu AWIZO-MOC. Jak wspomniałem, system ten miał za zadanie bilansować zapotrzebowanie na inwestycje z możliwościami realizacyjnymi, czyli mocami przedsiębiorstw budowlanych. Dosyć sprytnie wykorzystaliśmy coroczną akcję bilansowania i zlecania robót budowlano-montażowych prowadzoną przez Departament Planowania Ministerstwa Budownictwa, dotyczącą inwestycji kontynuowanych i rozpoczynanych w następnym roku kalendarzowym. Przy bliskiej współpracy z dyrektorem departamentu inż. Pajewskim opracowaliśmy dokumenty pozwalające na przetwarzanie informacji przy pomocy systemu bilansowania Zbiorów Zadań i Mocy – SEZAM opracowanego w naszej pracowni przez kolegów Leszka Milewskiego, A. Rehra i A. Majewskiego na dostępny wtedy komputer Odra 1305.
Pierwsze prace rozpoczęliśmy już w 1974 roku, wprowadzając do systemu informacje o inwestycjach kontynuowanych w 1973 roku i nowo rozpoczętych. Informacje były zbierane od przedsiębiorstw wykonawczych i przetwarzane w regionalnych przedsiębiorstwach ETOB-u, a na końcu nasz zespół łączył te wszystkie zbiory i przetwarzał w Gdańsku.
Akcje takie prowadziliśmy corocznie, aż do września 1977 roku. Informacje do systemu otrzymywaliśmy na podstawie corocznych zarządzeń Ministra Budownictwa i PMB „w sprawie szczegółowych zasad oraz trybu bilansowania i zlecania robót budowlano-montażowych”. Nasz system stał się jedynym informatorem o wszystkich inwestycjach i mocach wszystkich przedsiębiorstw budowlano-montażowych w kraju. Zbiór systemu obejmował informacje o przeszło 21 000 zadań inwestycyjnych i 1400 przedsiębiorstwach budowlanych. Odbiorcami informacji były: Ministerstwo Budownictwa, Komisja Planowania przy RM, wojewódzkie komisje planowania, zjednoczenia inwestorskie i wykonawcze oraz Centrala NBP.
Zespół systemu Awizo-Moc
Zespół Centralnej Obsługi Systemu AWIZO-MOC składał sie z Edmunda Brudkiewicza, Jerzego Zygierewicza, Michała Pniewskiego, Andrzeja Poniatowskiego, Mieczysławy Przybylskiej, Wandy Nowakowskiej, Wandy Zarachowicz, Elżbiety Sawickiej, Anny Włodarczyk, Bogumiły Zawadzkiej, Tomasza Wójcika i Anieli Roehr. Najbardziej utkwiły mi wspomnienia z tzw. „akcji systemu AWIZO-MOC” czyli corocznych wyjazdów zespołu na przeszło dwa tygodnie do Gdańska, gdzie w budynku Zjednoczenia Budownictwa mieścił się również ośrodek obliczeniowy ETOB z komputerem Odra 1305. Mieszkaliśmy w pobliskim hotelu Monopol i od rana do ciemnej nocy sprawdzaliśmy napływające z całego kraju informacje, przetwarzaliśmy olbrzymie zbiory na komputerze (sześć szpul taśmy magnetycznej) i drukowaliśmy tabulogramy z wynikami (120 różnych tabulogramów). Ostatni bilans AWIZO-MOC w postaci ok. 5 kg wydruków komputerowych przekazałem dyrektorowi Departamentu Planowania Ministerstwa Budownictwa i Przemysłu Materiałów Budowlanych w sierpniu 1977 roku. W przeddzień nocnego wyjazdu moim samochodem z wydrukami do Warszawy zorganizowaliśmy pożegnalną kolację całego zespołu w sopockim Grand Hotelu. Było to jednocześnie moje pożegnanie z systemami informatycznymi dla procesu inwestycyjnego.
Spotkanie z delegacją zagraniczną
Przez cały okres kierowania zespołami PROKOR, WEKTOR W i AWIZO-MOC brałem udział w wielu konferencjach, na które przygotowywałem referaty. Z zapamiętanych przeze mnie były to: Sympozjum Krajów Członków RWPG w Krakowie w grudniu 1970 roku, konferencje Zastosowania Informatyki w Przemyśle Budowlanym w Krynicy w latach 1971 i 1972, II Krajowa Konferencja Informatyków w Poznaniu w roku 1973. Prowadziłem też wykłady specjalistyczne w zakresie organizacji w budownictwie, a w szczególności dotyczące stosowania informatyki i metod sieciowych w budownictwie na kursach organizowanych przez Instytut Doskonalenia Kadr Kierowniczych, Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Informatyki oraz Polskie Towarzystwo Ekonomiczne i Ośrodek Postępu Technicznego NOT w latach 1973-1980. W tym okresie zamieszczałem szereg publikacji w fachowych czasopismach takich jak „Informatyka” czy „ETO w Budownictwie”.
Jeszcze w 1972 roku skończyłem na Politechnice Warszawskiej studium podyplomowe zastosowania ETO w budownictwie, a w 1976 roku kurs doskonalenia systemów informatycznych Polskiego Towarzystwa Cybernetycznego, wykonując pracę dyplomową pt. „Projekt systemu informatycznego dla Centrum Zdrowia Dziecka”.
odznaka
W czerwcu 1974 roku zostałem odznaczony srebrną odznaką „Zasłużonego dla budownictwa i przemysłu materiałów budowlanych”.
Z perspektywy czasu wydaje mi się, że informacje z naszych systemów, które przekazywaliśmy władzom, przyczyniły się w dużym stopniu do obnażenia centralnego zarządzania inwestycjami w kraju. Już w 1974 roku stwierdziliśmy, że Ministerstwo Budownictwa niechętnie przyjmuje nasze informacje, które kontrolowały i oceniały decyzje resortu na podstawie systemów informatycznych podporządkowanych samemu ministerstwu. Rozpoczęto stopniową likwidacje systemu WEKTOR. Osobiście obserwowałem zakulisowe walki aparatu władzy o wpływy w przyszłych działaniach. Jestem w posiadaniu oryginału pisma dyrektora naczelnego Centrum Informatyki Przemysłu Budowlanego „ETOB” doc. dr. prof. Marka Grochowskiego z dn. 23.11.1974 roku do Dyrektora Instytutu Organizacji i Kierowania PAN i Ministerstwa Nauki prof. dr. inż. A. Straszaka z prośbą „o zweryfikowanie systemu WEKTOR pod kątem kierunku dalszego działania”, wyznaczającego mnie do udzielania informacji o systemie.
I stało się. W maju 1975 roku uchwałą Rady Ministrów powołano do życia Komitet Informatyki, który zastąpił grzęznące w niemożności zrealizowania swoich programów Krajowe Biuro Informatyki. Na czele nowej struktury stanął sam premier, a w skład KI weszli także m.in. ministrowie: Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki (w randze zastępcy przewodniczącego), Przemysłu Maszynowego i Łączności oraz wiceminister Obrony Narodowej.
ETOBSYSTEM w pochodzie 1-majowym
Konsekwencją tego było rozwiązanie pracowni ETOBSYSTEM z dniem 1 sierpnia 1976 roku i przekazanie jej zadań do Warszawskiego Przedsiębiorstwie Przemysłu Budowlanego ETOB z dyrekcją przy ulicy Bema 65. Następowało stopniowe niszczenie i likwidacja wszystkich działających systemów. Powołano nowych kierowników pracowni (Wilkoszewski, Łada), powołano organizację partyjną PZPR z sekretarzem inż. Wnukiem na czele, zwalniano pracowników i ograniczano wynagrodzenia. W ten sposób wygaszone zostały działania poszczególnych systemów w chodzących w skład systemu WEKTOR. W praktyce system AWIZO-MOC i WEKTOR W już pod koniec 1978 roku nie generowały informacji, a na terenie gmachu Ministerstwa Budownictwa kilka osób z pracowni zbierało i przetwarzało statystyczne informacje poprzez łącza telefoniczne z komputerem Odra 1305.
Chcę zwrócić uwagę na fakt, że w tym czasie rozpoczął się w Polsce kryzys gospodarczy i wzrastało zadłużenie. Nie wstrzymano jednak inwestycji (wręcz przeciwnie: w latach 1977-78 ich liczba jeszcze wzrosła). Dopiero gdy sytuacja z roku na rok nadal się pogarszała, proces ten zastopowano, w konsekwencji jednak spadło też zainteresowanie opisywanymi przeze mnie systemami.
4. SYSTEM SOIK Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki
Tymczasem już w 1976 roku naszą działalnością w obsłudze informatycznej Ministerstwa Budownictwa zainteresowało się Ministerstwo Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki, a konkretnie Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Informatyki (OBRI). Jego dyrektor Janusz Gwiazda nawiązał bardzo bliską współpracę z inż. Andrzejem Zienkiewiczem i owocem tej współpracy było opracowanie Systemu Obsługi Informatyczno Komputerowej SOIK dla ministerstwa i doprowadzenie do ustanowienia w maju 1977 roku rządowego tematu badawczego IV.6 „Komputeryzacja Ministerstwa Nauki” z odpowiedzialnym mgr inż. Andrzejem Zienkiewiczem, pracującym już wówczas na Uniwersytecie Warszawskim.
Pracując od samego początku nad projektem tego systemu, dostałem propozycję zorganizowania zespołu jego obsługi. I tak od 1 stycznia 1977 roku rozpocząłem pracę w OBRI na stanowisku kierownika zakładu obsługi systemu SOIK. Działalność ministerstwa podzieliliśmy na bloki tematyczne:
– blok BADANIA obejmował rejestr ok. 300 tys. prac naukowo-badawczych, rejestr problemów węzłowych i rządowych, koordynację komputeryzacji wyższych uczelni, rejestr doktoratów i habilitacji, współpracę z zagranicą, rejestr działalności wynalazczej, rejestr studentów studiujących za granicą
– blok ZASOBY obejmował rejestr placówek naukowo-badawczych, katalog aparatury naukowo-badawczej i rejestr zasobów oraz wyposażenia uczelni
– blok KADRY zawierał rejestr profesorów i docentów oraz kadrę ministerstwa, a także rejestr wyjazdów za granicę i studentów studiujących za granicą
– blok INWESTYCJE zawierał rejestry zadań inwestycyjnych i analizy ich realizacji, a podsystem SZTAB – rejestr kontrolny poleceń z narad.
Tak duże zbiory informacji obsługiwała niewielka grupa koleżanek i kolegów, którzy w większości przeszli do tej pracy z likwidowanej pracowni ETOBSYSTEM. Wspomnę o kilku osobach, które zapamiętałem: Krystyna Siwek, Elżbieta Ożóg-Skolimowska, Hanna Wójcik, Elżbieta Pawlak, Wanda Zarachowicz, Hanna Górecka, Zofia Niczke, Anna Tomasiewicz, Barbara Wojciechowska, Janusz Wójcik, Roman Lewiński, Leszek Sankowski, Tomasz Makarczyk, Bogumiła Rykaczewska, Krzysztof Gościński, Jerzy Zygierewicz, Michał Pniewski.
Dla bezpośredniej obsługi otrzymaliśmy dwa małe pokoiki na poddaszu gmachu ministerstwa mieszczącego się wówczas w pałacu Branickich przy ulicy Miodowej 6. Jednak większość pracowników zajmowała pomieszczenia wynajmowane przy Wareckiej 8, Żelaznej 20, Marszałkowskiej 58, Czerniakowskiej i na terenie Ośrodka Obliczeniowego przy ulicy 1 Sierpnia. Po raz pierwszy w naszej działalności wprowadziliśmy teleprzetwarzanie, czyli przesyłanie danych w trybie konwersacyjnym poprzez łącza telefoniczne do komputera Odra 1305 zlokalizowanego w ośrodku obliczeniowym. Kilka konsol operatorskich DZM-180 produkcji MERA-BŁONIE zlokalizowano na terenie gmachu ministerstwa i w pomieszczeniach przygotowujących dane wejściowe poza gmachem np. przy ulicy Wareckiej.
Od tego czasu w centrum naszego, a szczególnie A. Zienkiewicza, zainteresowania znalazło się teleprzetwarzanie i myśl o budowie sieci komputerowych, tym bardziej, że już w 1978 roku braliśmy poważny udział w następnym rządowym temacie badawczym RI 14 „Komputeryzacja szkół wyższych” prowadzonym przez dr. inż. Mieczysława Bazewicza z Politechniki Wrocławskiej. W naszym zakładzie powstał szereg zespołów zajmujących się projektowaniem przyszłego systemu opartego o sieci komputerowe. Co tydzień spotykaliśmy się, by dyskutować na ten temat. Pamiętam, że byłem mocno zaangażowany w problemy budowy tzw. języka użytkownika.
Andrzej Zienkiewicz pochłonięty był w zasadzie pracą nad koncepcją sieci komputerowych, ja jednak koncentrowałem się na prowadzeniu zespołu obsługi komputerowej Ministerstwa Nauki. Praca ta jednak nie dawała mi już tyle satysfakcji, ile omawiane powyżej systemy dla procesu inwestycyjnego. Na pewno największy wpływ na to miała sytuacja gospodarcza i polityczna w kraju. Koniec lat siedemdziesiątych to marazm w całej gospodarce i w naszym codziennym życiu. Moje koleżanki i koledzy bez entuzjazmu angażowali się w prace zespołu obsługi systemu. Każdego dnia rozpoczynaliśmy od wymiany informacji, w których sklepach w drodze do pracy zarezerwowano sobie miejsce w kolejkach i jakie są szanse na otrzymanie reglamentowanych wędlin czy puszek z rybami.
moja kartka żywnościowa
Nie zapomnę moich kilku kolejek przed sklepem mięsnym, kiedy po kilku godzinach oczekiwania dostawałem jedynie pół kilo kaszanki, tyle bowiem zostawało do podziału na uczestników kolejki. Tego rodzaju wspomnienia mają niewiele wspólnego z informatyką, ale dobrze obrazują okres, w którym przyszło nam ją wdrażać.
Jednocześnie przestałem wierzyć w sens tego, co robię, pomimo że pracowałem na stanowisku szumnie nazywanym „kierownik Zespołu Obsługi Systemów Obsługi Szczebla Centralnego” w Centrum Projektowania i Zastosowań Informatyki w Warszawie przy Al. Niepodległości 190. Jedną z niewielu zalet pracy w tym czasie była możliwość uzyskania w czerwcu 1980 roku tytułu magistra organizacji i zarządzania po dwuletnich studiach na Uniwersytecie Warszawskim. Promotorem mojej pracy magisterskiej „Projekt systemu informatycznego dla przedsiębiorstw budownictwa przemysłowego” był dziekan wydziału organizacji i zarządzania prof. dr hab. Władysław Radzikowski.
Już w 1981 roku nawiązałem kontakt listowny z kolegą inż. Henrykiem Jagodzińskim pracującym w Nigerii i za jego namową zdecydowałem się na wyjazd za granicę. Bardzo przeżywałem powstanie NSZZ „Solidarność” i wybuch stanu wojennego, toteż gdy w maju 1982 roku otrzymałem kontrakt na pracę w Nigerii, natychmiast złożyłem wniosek o paszport. Nie sądziłem, że będą z jego otrzymaniem tak duże problemy. Okazało się, że w ramach systemów informatycznych, które wdrażałem na terenie Ministerstwa Nauki, znajdują się informacje poufne, a nawet tajne i nie mam prawa wyjazdu za granicę. Pół roku walczyłem z biurokracją i dopiero pod koniec sierpnia 1982 roku, pomimo stanu wojennego, opuściłem kraj dla następnej ważnej przygody w moim życiu: pracy na budowach w Afryce.