-5 sierpnia 2004
Warszawa jest miastem bez architektonicznej wizji. Prezydenci i rajcy nie zadbali, aby była miastem, w którym czulibyśmy się jak w zadbanym domu. Nie ma do dziś jej całościowej, natomiast ładne fragmenty miasta nie są wykorzystane….
Zamiast więc zająć się zaniedbanymi fragmentami centrum miasta, samorząd urządza nam prawdziwie potiomkinowskie wygony. Wypoczynkowym wybiegiem warszawiaków -jak usłyszałem ostatnio – ma się stać kopiec na Siekierkach. Ponieważ mieszkam w jego pobliżu, obserwuję zmienne jego koleje. Ta góra usypana została z gruzu i śmieci blisko pół wieku temu. Wkrótce po Październiku ’56 była na niej strzelnica, na której studenci UW wprawiali się w celowaniu z KB. Z biegiem lat łysą kupą gruzów i śmieci zajęły się samosiejki drzew. I tak z niczego 5 km od centrum półtoramilionowego miasta powstał unikalny ekosystem. Zamieszkały tam bażanty, przepiórki, wiewiórki i cała kolonia kląskających wiosną słowików. Kariera kopca i w konsekwencji wykolejenie jego ekosystemu – na wniosek magistratu – spowodowali panowie z mechanicznymi piłami. Rok temu przerzedzili naturalne chaszcze. Szło im chyba o wyeksponowanie ulokowanego na szczycie przez władze dzielnicy znaku Polski Walczącej.
Dla pomysłodawców nie miało widać znaczenia, że kopiec powstał po wojnie, a więc w żaden sposób nie jest związany z Powstaniem. Jego czubek obudowano paskudnymi barierkami z metalu, przepędzając tym sposobem skutecznie lotniarzy i crossowców rowerowych -jedynych naturalnych miłośników sztucznej góry. Obecnie magistrat duma, na razie bez efektów, nad upiększeniem 50-metrowej góry.
Skończy się chyba na pobudowaniu ścieżek oraz schodów, którymi warszawiacy będą drapali się na szczyt. Tyle że dojście do kopca jest fatalne. U jego podnóża jest bowiem Bartycka – z pewnością najbrzydsza ulica w Warszawie. W deszczowe dni przemienia się w zwyczajną topiel, ponieważ zapomniano ojej skanalizowaniu. Nie dziwota więc, że samochody na niej grzęzną po same ośki w wodzie i błocie.
Co będzie dalej – nie wiadomo, jako że kopiec przez lata został obudowany składami przemysłowymi i osiedlem mieszkaniowym. Stąd jeśli będzie tam park, to będzie on pokraczny, wciśnięty między domy i paskudne magazyny. Nie koniec tego, szykuje się tam jeszcze budowa nowych budynków. Dlatego kopiec – jako forma hołdu złożonego powstańcom – będzie tę funkcję pełnił w sposób kulawy. Warszawa niewątpliwie potrzebuje zielonych ciągów rekreacyjnych, na których mieszkańcy mogliby spędzać czas w sposób interesujący, muszą być one jednak planowane z głową.
Janusz Rolicki, Gazeta Wyborcza Stołeczna nr 207 z 5.09.2004 r