-21 czerwca 2003 r
Górka Czerniakowska, choć zwieńczona powstańczym pomnikiem-kotwicą, pozostaje miejscem dzikim i zaniedbanym. Taką upodobali sobie lotniarze i bikersi.
Jeszcze przed 20 laty była łysa, pełna gruzu i poskręcanych, stalowych zbrojeń wystających z jej brzucha. Od tamtej pory obrosła dżunglą. Samotna wyrasta ponad równą jak stół niziną Czerniakowa. Marzy mi się, żeby wokół góry tak jak na Szczęśliwicach powstał park. Na razie jej podnóże to teren magazynów budowlanych. Baraki, budki, składy cementu i kafelków.
Jednak to nie one grożą górze, lecz coraz bardziej zbliżająca się do niej zabudowa. Już w latach 60. zasłoniły ją koszmarne wieżowce wzdłuż ul. Czerniakowskiej. Teraz zabudowa naciera z drugiej strony. Gdy przed kilkunastu laty na ulicy nomen omen Pod Kopcem wyrosła kolonia domków jednorodzinnych, wierzyłem, że już nic wyższego w jej sąsiedztwie nie powstanie. To osiedle dobrze wpisało się w przestrzeń. Niskie domki mają czerwone dachy. Toną w zieleni. Tak powinno zostać.
Jednak nie zostanie. Najpierw prostopadle do Bartyckiej stanęło osiedle Dom Development. Czteropiętrowe budynki o powściągliwej architekturze i szaro-zielonych elewacjach nie są złe, choć mogłyby się znaleźć dalej od górki. Gdyby tylko skończyło się na nich! Niestety, tuż obok wyrastają bloczydła wyższe o piętro. Kiczowate, ozdobione pretensjonalnymi szczytami. Horror! Boję się budowy kolejnych budynków. Równie paskudnych i jeszcze wyższych. W końcu zasłonią Kopiec Czerniakowski, a parku i tak nie będzie.
(Jerzy S. Majewski, Gazeta Stołeczna nr143 z 21.06,2003)