Do mojej pierwszej szkoły zacząłem chodzić od września 1945 roku,
mając właśnie ukończone sześć lat. Mieściła się na parterze i dwóch
piętrach niezniszczonego przez wojnę domu mieszkalnego przy ulicy
Filtrowej 62, róg ulicy Raszyńskiej. Od domu do szkoły miałem ponad
trzy kilometry, ale rodzice wybrali mi szkołę w "lepszej dzielnicy"
niż najbliższa szkoła przy ulicy Miedzianej. Chodziłem więc przez
siedem lat na Filtrową dźwigając teczkę i licząc po drodze słupki
ogrodzeniowe Stacji Filtrów. Od bramy na Placu Starynkiewicza do końca
ulicy Raszyńskiej było ich 142 (liczba związana z cyfrą 7). Warszawska
Stacja Filtrów była dla mnie zawsze tajemniczą, niedostępną i arcyciekawą
budową. Długo czekałem na spełnienie marzeń obejrzenia jej. A
jest to coś!
Dyrektorką szkoły była Pani Goldman, a moją wychowawczynią wspaniały
pedagog Pani Łazarkiewicz. To ona wpoiła we mnie duch patriotyzmu
i uczciwości w życiu. Organizowała przeróżne kółka zainteresowań:
teatralne (Żeromski, Konopnicka, Mickiewicz), taneczne, muzyczne.
A ponieważ w tych czasach komuny i prób ruszczenia, nie można było
wszystkiego mówić w szkole, część zajęć odbywała się w domu Pani Profesor
na ulicy Kopińskiej. To Pani Łazarkiewicz odkryła wielki talent taneczny
Wojtka Wisiołłowskiego, muzyczny Grzegorza
Brudki, a mnie skierowała do zdawania egzaminu w technikum plastycznym
na ul. Myśliwieckiej, który zresztą zdałem za pierwszym podejściem.
Z innych koleżanek i kolegów pamiętam jeszcze: Kasię Słupecką, Teresę
Sawicką, Wojtka Krenca, Andrzeja Smirnowa,
Andrzeja Turskiego, Miecia Śliwkę i Krzysia Nowakowskiego. |